Grzegorz Lato: Messi? Nic. Ronaldo? Nic. Złota Piłka dla Lewandowskiego

Grzegorz Lato i prezydent Bronisław Komorowski
Obserwuj nas w
fot. Paweł Kot Na zdjęciu: Grzegorz Lato i prezydent Bronisław Komorowski

Grzegorz Lato w rozmowie z Goal.pl wspominał najpiękniejszy mecz reprezentacji Polski, w którym pokonała Holandię 4:1 w ramach eliminacji do ME 1976. Legendarny napastnik wypowiedział się także na temat absencji Roberta Lewandowskiego na zgrupowaniu kadry, a także o Złotej Piłce, która jego zdaniem powinna trafić w ręce polskiego snajpera. Lato cieszy się również z powrotu Stali Mielec do Ekstralasy i ocenia jej szanse.

Czytaj dalej…

45 lat temu reprezentacja Polski rozegrała mecz, który jest uważany za najlepszy w całej historii polskiej piłki. Pan był jednym z bohaterów tego spotkania. Jak Pan je wspomina?

Grzegorz Lato: To było w tamtym tysiącleciu. Teraz już mamy inny wiek. Wie pan, to było bardzo dawno temu (śmiech).

Ale Wembley też wspominamy za każdym razem, kiedy gramy z Anglią. Teraz jest dobra okazja ku temu, aby powspominać 4:1 z Holandią.

Wtedy mieliśmy bardzo silną grupę. Oprócz Holandii byli tam Włosi, a także Finowie. Czyli o awans do mistrzostw Europy, a przypomnę, że wychodziła tylko jedna drużyna, walczyły trzy czołowe reprezentacje świata. My przed rokiem zajęliśmy trzecie miejsce na mundialu, Holendrzy byli wicemistrzami świata, a Włosi zawsze należeli do światowej czołówki. Prawdziwa grupa śmierci.

Kibice bardzo czekali na to spotkanie. Już podczas MŚ 74 liczyli na finał Polska – Holandia, który, patrząc na ówczesną grę obu zespołów, zapowiadał się jako świetne widowisko.

My mieliśmy w swoich szeregach fantastycznych piłkarzy na czele z Kaziem Deyną, Andrzejem Szarmachem, Robertem Gadochą czy Jasiem Tomaszewskim na bramce. Ten pamiętny mecz z Holandią był dla nas, ale także dla wielu kibiców, małym finałem mistrzostw świata. Wygraliśmy 4:1, ale niestety na wyjeździe przegraliśmy 0:3. Nie ukrywam, że lubię wrócić do tych meczów, kiedy są pokazywane na TVP Sport.

Wygraliście pewnie 4:1, ale wynik chyba nie do końca oddawał to, co się działo na boisku?

Mimo że wygraliśmy wysoko, mecz był bardzo wyrównany. Zresztą, mówilismy o naszym składzie, a nie wolno zapomnieć jacy wspaniali zawodnicy byli po drugiej stronie. Cruyff, Krol, Neeskens, cała plejada. My wykorzystaliśmy wszystko, co mieliśmy, oni, na ich nieszczęście, nie.

Holendrów ograliście na Stadionie Śląskim. Co ciekawe trzy razy przegrywali z Polakami i zawsze miało to miejsce w Chorzowie. Magia tego obiektu?

Atmosfera tego obiektu jest nie do zapomnienia. Takie coś pamięta się do końca życia. Przecież tam reprezentacja Polski pokonywała największych rywali, nie tylko Holandię, ale także na przykład Anglię. Tam były jedne z najpiękniejszych i najważniejszych meczów w historii polskiego gutbolu.

Były spotkania, które rozgrywaliśmy na Stadionie Dziesięciolecia, ale tam nie było atmosfery. Kibice byli odsunięci daleko od boiska. Ci, co siedzieli na górze patrzyli na płytę z 200, a może nawet z 250 metrów. Nikt z nas nie lubił tam grać, łącznie z trenerami, dlatego wszystkie najważniejsze mecze odbywały się na Stadionie Śląskim.

Jan Tomaszewski w rozmowie z Antonim Bugajskim z “Przeglądu Sportowego” opowiadał jak Johan Cruyff mówił mu dlaczego Holandia przegrała. Podobno przygniótł ich doping polskich kibiców?

Każdy kto tam przyjeżdżał, podkreślał, że wrzawa jest niesamowita, a kibice wspaniale wspierają Polaków. Fajny był widok po meczu, jak tłumy rozchodziły się wokół tego obiektu.

Obecnie obie reprezentacje są w zupełnie innym miejscu niż wtedy, jakiego meczu możemy się spodziewać?

Będzie to pierwszy poważny sprawdzian reprezentacji Polski po przerwie spowodowanej pandemią, który pokaże nam, w którym miejscu jesteśmy. Do tego dochodzi brak Roberta Lewandowskiego, który jest obecnie naszym najlepszym zawodnikiem. Trzeba zaczekać, jaki skład wystawi trener Jerzy Brzęczek. Na pewno nie ma łatwego zadania, ponieważ jesteśmy w takiej grupie, że daj Panie Boże zdrowie. Włosi, Holendrzy, Bośnia i Hercegowina – znowu grupa śmierci.

Faworytem jest Holandia, ale czy Polacy mogą czymś zaskoczyć? Co podpowiedziałby Pan Jerzemu Brzęczkowi?

Coś panu powiem. W Polsce mamy najwięcej lekarzy i trenerów piłkarskich. Kogo by pan nie spytał, wszyscy wiedzą, co zrobić. Zdecyduje aktualna forma i taktyka na mecz. Zobaczymy, czy selekcjoner podejmie decyzję, że gramy z kontry, czy podchodzimy otwarcie. To jednak pytania bezpośrednio do niego. Jedyne, co można mu doradzić, to spokój. Nie ma się czego bać, my także mamy dobrych piłkarzy.

A jak Pan podchodzi do tego, że Robert Lewandowski będzie miał teraz wolne od kadry?

Szkoda, że go nie będzie. Trochę nie rozumiem tłumaczenia, że miał ciężki sezon, skoro w jego trakcie były dwa miesiące przerwy, trenowali wtedy spokojnie. Ja w podobnej sytuacji byłem zawsze gotowy na kadrę. Dwa dni po zakończeniu ligi belgijskiej stawiłem się na zgrupowaniu reprezentacji.

Czyli rozumiem, że podziela Pan zdanie Jerzego Engela, który w TVP Sport powiedział, że absencja Lewandowskiego “jest nie do przyjęcia”?

Powiem tak: dla mnie reprezentacja zawsze była numerem jeden. To jest jednak decyzja zawodnika i trenera. Tłumaczenie dziennikarzy, że przecież miał ciężki sezon, to trochę tak, jakby sami tłumaczyli, że nie napisali artykułu, bo złamał im się ołówek (śmiech).

Brak Roberta Lewandowskiego mocno odbije się na grze naszego zespołu?

Jest to obecnie nasz najlepszy zawodnik. Kapitan drużyny. Potrafi pociągnąć, wykorzystać sytuacje z zimną krwią. Przecież przewodzi klasyfikacji najlepszych strzelców w historii reprezentacji Polski. Tam jest na czele trzech panów na “L”: Lewandowski, Lubański, i jak był ten trzeci? (śmiech).

Niepotrzebna skromność Panie Grzegorzu…

(śmiech). Dalej jest spora różnica i domyślam się, że zbyt szybko nikt tam się nie zbliży.

Czy Pana zdaniem to był najlepszy sezon Roberta Lewandowskiego i czy był najlepszym piłkarzem na świecie?

Bezsprzecznie Robertowi Lewandowskiemu należy się Złota Piłka za ten rok. Nie ma lepszego. Niech mi pan pokaże. Messi? Nic. Cristiano Ronaldo? Nic. Robert Lewandowski jest naszym najlepszym zawodnikiem ostatniej dekady i nie ma co o tym nawet dyskutować. Zdobył potrójną koronę, a do tego dołożył tytuły króla strzelców we wszystkich tych rozgrywkach. Do pełni szczęścia brakuje mu sukcesu z reprezentacją Polski. Przydałoby się, aby na najbliższych mistrzostwach Europy kadra powalczyła o medal, bo wówczas myślę, że czułby się spełniony. Taki sukces przydałby się także nam wszystkim, bo od wielu lat jest cisza. Jak to złośliwi mówią: pierwszy mecz w łeb, drugi o wszystko, trzeci o honor. Niestety, tak wyglądały ostatnie turnieje. Ja jestem z reprezentacją na dobre i złe i wierzę, że stać ją na sukces.

Może w przyszłym roku “France Football” zrobi tak, że zsumuje dwa lata i Lewandowski będzie brany mocno pod uwagę. Życzę mu też tego sukcesu, ponieważ byłby pierwszym Polakiem, który zapisałby się złotymi zgłoskami w tym plebiscycie.

Zmieniając temat. Jak bardzo się Pan ucieszył z awansu Stali Mielec do Ekstraklasy?

Trzymałem kciuki, ale były też mecze, które mnie dołowały. Prowadzili już czterema punktami, a potem nagle ich doganiali. Taka huśtawka. Na szczeście rywale gubili punkty, a Stal awansowała z pierwszego miejsca.

Na co stać Stal w Ekstraklasie?

Po awansie kilku ważnych zawodników odeszło. Na przykład Nowak czy Żyro, którzy byli kołami zamachowymi. Trenerowi ciężko zbudować zespół w 2-3 tygodnie. Z drugiej strony ten sezon jest nieco łatwiejszy niż poprzednie. Spadnie tylko jeden zespół. Trzeba robić wszystko, aby w końcówce sezonu nie było nerwowo, aby być jak najwyżej.

Początek sezonu był dość trudny dla Stali.

Tak, ostatni mecz z Górnikiem Zabrze nie wyszedł. Niestety Stal zagrała słabo. Szkoda jednak dwóch punktów z Płocka. Prowadzili 1:0, mieli sytuację sam na sam, a w ostatniej minucie stracili bramkę. Zamiast dobić, to zremisowali. To boli. Zwłaszcza, że pamiętam sukcesy klubu, którego jestem wychowankiem i chciałbym dla niego jak najlepiej i marzyłbym, aby złote czasy wróciły do Mielca.

W dobie koronawirusa wybiera się Pan na stadion?

Trzeba zachowywać dystans, rozsądek, dbać o siebie. Jakby nie było, mam swoje lata. Podobno najgorzej skończyć pierwszą “kosę”, a ja właśnie już skończyłem (śmiech).

Komentarze